21.02.2015

Rozdział 4

Każdy komentarz i obserwacja to dla mnie motywacja! :) 
Tak więc wyjechałam. Wróciłam znowu do Londynu. Pedagog odnalazła moją ciotkę, która jest strasznie podobna do mamy i jest także bardzo kochaną osobą. Oczywiście przed moim wyjazdem rozmawiałam jeszcze z Calum'em, ponieważ cały czas do mnie dzwonił i kilka razy przychodził pod mój dom. Powiedziałam mu tylko, że nie chcę z nim rozmawiać on oczywiście cały czas mnie przepraszał i mówił, że nawet jeśli wyjadę i tak mnie znajdzie. Bałam się cholernie, że mnie znajdzie.
- Jakieś plany na dziś Mia? - zapytała mnie ciocia
- Taylor organizuje dziś imprezkę....- chciałam zapyta się ciotki czy mogę wyjść, ale ona nie dała mi dokończyć
- Jasne! W twoim wieku też chodziłam na imprezki. Tylko pamiętaj nie wypij za dużo! - uśmiechnęłam się
- Oczywiście ciociu! - poszłam do swojego pokoju i zaczęłam przygotowywać się na imprezę. Po przyjeździe z Sydney strasznie zaprzyjaźniłam się z taką Taylor i jej paczką. Są naprawdę zabawni i bardzo mili. Rodzice Taylor wyjechali i zostawili jej cały dom, więc zorganizowała imprezę.
Gotowa zeszłam do kuchni porozmawiałam chwilę z ciocią i poszłam do Taylor. Była godzina 20.15 kiedy pojawiłam się pod drzwiami Taylor.
- Mia! Jednak przyszłaś - podeszła do mnie bliżej żeby szepnąć mi na ucho - Eric się o ciebie pytał. - Eric to kolega Taylor. Podobno mu się podobam, ale niestety on nie jest w moim typie nie lubię strasznie bogatych dzieciaków.
- Serio? On się chyba nigdy nie odczepi - zdjęłam kurtkę i weszłam za Taylor do salonu.
- Patrzcie kto do nas zawitał. - wszyscy się ucieszyli, że przyszłam. Poczułam się bardzo kochana. Dostałam kieliszek wina i rozmawiałam na początku Taylor, a potem podszedł do mnie Eric.
- Hej Mia. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha
- Hej Eric
- Jak się bawisz?
- Dobrze - zaczął się do mnie zbliżać i właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam go i wyszłam na chwilę żeby odebrać.
- Halo?
- Hej złotko  - zdziwiłam się. Po przyjeździe do Londynu zmieniłam numer telefonu, a on jednak mnie znalazł.
- Skąd masz mój numer? - powiedziałam poważnym głosem
- Nie cieszysz się, że dzwonię? - w jego głosie wyczułam jakby był pijany
- Niezbyt mówiłam ci, że nie chcę z tobą rozmawiać.
- Oh Mia. Ja cię kocham i powiedziałem ci, że tak łatwo nie odpuszczę. Jestem w Londynie i już prawię cię mam. - powiedział i się rozłączył. To nie możliwe on tu jest. On...Rozpłakałam się. Nie miałam siły. Jeżeli mnie znajdzie to będzie koniec.
- Mia. Wszystko w porządku? - zapytał mnie Eric.
- Tak - uśmiechnęłam się przez łzy
- Jakoś mi się nie wydaje. - zaczął ścierać moje łzy kciukiem. Nagle ktoś go odepchnął i Eric poleciał na drzwi wejściowe,
- Odwal się od niej! - wiedziałam! To był Calum.
- Calum idioto co ty wyrabiasz? - krzyczałam
- Wróciłem po ciebie - uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej
- Mia! Kto to jest? Zaraz zadzwonię na policję.
- Zamknij się debilu - krzyknął Calum. Wszyscy zaczęli się gromadzić wokół nas.
- Bo co? Pobijesz mnie? Zaraz ktoś zadzwoni po gliny i cię złapią. - wiedziałam, że to dobrze się nie skończy.
- Eric nie mów tak - powiedziałam - Nie rób tego
- Mia nie chcę cię widzieć idioto - wykrzyknął w stronę Caluma
- Przesadziłeś - i zaczęła się bójka wszyscy zaczęli krzyczeć, a ja z Taylor jako jedyne próbowałyśmy ich rozdzielić. Nagle pojawił się Luke z Kim!
- Kim! Luke! - ucieszyłam się, że ich widzę. Pomogli mi rozdzielić tych dwóch debili. Usłyszałam syreny policyjne.
- Zwijajmy się - krzyknął Luke do Caluma. Calum podszedł do mnie.
- Jeszcze się zobaczymy kochanie - powiedział i pocałował mnie w policzek nie zdążyłam zareagować, Potem wszystko działo się szybko. Niektórzy zdążyli uciec, ale mnie, Taylor i Erica wzięli na komisariat. Eric opisywał jak wygląda dany chłopak i powiedział, że ja go znam. Oczywiście ja powiedziałam tylko, że znam go tylko z widzenia.
- Mia! Weź powiedz prawdę i nie kłam
- Eric zamknij ryj! Nie wtrącaj się - krzyczałam do niego w celi. Musieliśmy czekać, aż przyjadą po nas opiekunowie. Skończyło się na upomnieniu.
Dopiero kiedy dojeżdżaliśmy do domu ciotka się do mnie odezwała.
- Kiedy mama była w twoim wieku też często nasza mama, a twoja babcia musiała po nią jeździć na komisariat. Spokojnie nie mam urazy, ale proszę uważaj.
- Dziękuję ci ciociu za wszystko
Przyjechałyśmy do domu. Od razu poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Kiedy już prawie zasypiałam dostałam SMS-a
''Przepraszam Cię Mia. C." Odpisałam "Daj mi spokój" i poszłam spać.
Obudziłam się kolejnego dnia około godziny 12.00.Zeszłam zaspana na dół.
- Hej ciociu.
- Hej Mia. Może śniadanko? - podała mi kanapki z pomidorem
- Z chęcią. - zaczęłam zajadać się kanapką - A ty nie w pracy?
- Idę dopiero na 16.00 będę w domu około 00.00, Wybierasz się gdzieś?
- Nie, Dziś stawiam na naukę. - A właśnie! Po powrocie z Sydney postanowiłam udać się na 2 letnie studia, W szkole średniej uczyłam się dobrze, więc nie miałam problemu z dostaniem się na studia. Muszę nadrobić materiał, ale na razie jakoś daję radę.
- To dobrze. - uśmiechnęła się
Cały dzień spędziłam z nosem w książkach. Około godziny 20.00 zrobiłam sobie kolację. Nalewałam sobie herbaty gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Panna Mia? Zna pani Kylie Night?
- To moja ciotka.
- Proszę panią niech pani szybko przyjedzie do szpitala st.Johna
- Już jadę - zdenerwowana zamknęłam drzwi domu i zaczęłam biegnąć do najbliższego przystanku jednakże żaden autobus teraz nie jechał. Próbowałam zatrzymać taksówkę, samochody. W końcu jakiś kierowca audi zatrzymał się. Otworzył drzwi.
- Witaj Mia. - znowu natknęłam się na Caluma
- Zawieź mnie do szpitala st.John
- Zawiozę cię jeżeli pozwolisz mi ze sobą spotkać?
- Nie ma mowy.
- W takim razie czekaj dalej
- Oh no dobra - weszłam do samochodu i Calum szybko podjechał pod szpital.
-Szukam Kylie Night
- 2 piętro - szybko pobiegłam na drugie piętro i spotkałam lekarza po drodze.
- Panno Mio niech pani usiądzie. Pani ciotka miała wypadek samochodowy. Jest w stanie krytycznym - i znowu moje życie straciło sens
_______________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 
Zachęcam do komentowania, obserwowania
Jeżeli chcesz być informowany napisz do mnie na tt @badrebellious 

13.02.2015

Rozdział 3

- Mia jesteś przemęczona jedź do domu - powiedziała Emma. Rzeczywiście czułam się okropnie nie spałam kilka nocy. Myślałam o tamtym wieczorze z Calum'em. Bardzo miło się z nim rozmawiało. Był zupełnie inny niż wtedy w bibliotece.
- Emma nie mogę zostawić całej roboty na twojej głowie.
- Mia dam sobie radę, a ty przynajmniej porządnie się wyśpisz i jutro wrócisz do pracy.
- Może masz i rację. - uśmiechnęła się do mnie
- Oczywiście, że mam rację, więc zbieraj się i jedź do domu. - podeszłam do niej i przytuliłam - Dziękuję, że jesteś taka kochana.
Wyszłam z biblioteki i poszłam na przystanek autobusowy. Sprawdziłam, że autobus mam za niecałe 5 minut.
- Mia! - odwróciłam się i zobaczyłam biegnącą do mnie Kim. - słuchaj ostatnio nie udało nam się spędzić babskiego wieczoru, ale może dziś się uda? Zapraszam cię do siebie, możesz też u mnie przenocować, bo Luka nie będzie.
- Wiesz to nie jest zły pomysł. To, o której mam przyjść?
- 18.00 pasuje?
- Jasne - porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i potem musiałyśmy przerwać bo autobus przyjechał.
Minęło już 20 dni odkąd tu jestem i na razie czuję, że w końcu odzyskuje siłę do życia. Droga do mojego przystanku, który znajdował się zaraz przy bibliotece wynosiła 30 minut. W te 30 minut postanowiłam się przespać, ale moją drzemkę przerwał mi dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu zauważyłam nieznany numer. Odebrałam dopiero po kilu sygnałach.
- Halo?
- Witaj Mia dawno nie rozmawialiśmy. - dźwięk jego głosu działał na mnie odrzucająca, ale i pociągająco
- Witaj, skąd masz mój numer?
- Tajne źródła słuchaj może się kiedyś zobaczymy? Zapraszam cię dziś o 21.00 na wyścig. Nie zachęcam cię żebyś brała w nim udziału, ale wiesz przyjść pokibicować mogłabyś.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Do zobaczenia - powiedział i się rozłączył.Postanowiłam, że nie pójdę, ponieważ umówiłam się z Kim. Chociaż nie zaprzeczam, że miałam ochotę tam iść.
Weszłam do domu. Była za pięć dwunasta. Wzięłam prysznic i poszłam do mojej sypialni. Okno było otwarte, a na łóżku leżał bukiet białych róż i liścik. ,,Miłego dnia. C" Uśmiechnęłam się sama do siebie i włożyłam róże do wazonu, które znalazłam w regale w salonie. Byłam naprawdę zmęczona, więc postanowiłam się położyć.
*** 
- Dawno niczego nie okradliśmy. - powiedziałem
- Calum proszę cię na razie mamy dość kasy
- wkurza mnie też to, że twoja dziewczyna wie jak zarabiamy i może to powiedzieć tej słodkiej Mi.
- Od kiedy to ty się nią tak przejmujesz, Zawsze miałeś laski na jedną noc - podszedłem do niego i chwyciłem za gardło
- Słuchaj. Każdy ma w życiu taki okres, że przechodzi zmiany. Mój właśnie nadszedł teraz, więc skończ mnie wkurzać. - odepchnąłem go i spadł z krzesła Wyszedłem. Nie chciałem ich słuchać.
***
Wstałam po godzinie 15.00. Miałam jeszcze półtorej godziny do przyjazdu autobusu. W tym czasie zdążyłam się ubrać, zjeść obiad, wyprostować włosy.
Wyszłam i czekałam chyba z jakieś 15 minut na przystanku potem przyjechał autobus. W autobusie dostałam SMS-a
"Ślicznie wyglądasz. Róże się podobały? C." wystraszyłam się czy on mnie śledzi? Rozglądałam się po autobusie i nigdzie nie widziałam żadnego chłopaka, który by wyglądał tak jak Calum. Po drodze do Kim zakupiłam jeszcze wino. I poszłam.
- Hej co tak wcześnie? - zapytała mnie Kim
- A wiesz wyspałam się już i autobus miałam wcześniej to przyjechałam. Mam wino - pokazałam jej butelkę z szyderczym uśmiechem
- Wchodź. -  weszłam i usiadłam na jej sofie,
- Widzę ten sen dobrze ci zrobił bo jesteś taka rozweselona
- Wiesz masz rację, Luka już nie ma?
- Nie już wyszedł.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Może wybrałyśmy się na wyścig? - sama nie wierzyłam w to co mówię.
- Co cię natchnęło na wyścig?
- Wiesz Calum do mnie zadzwonił
- Dobra nie kończ! Zadzwonię tylko do Luka oki? - kiwnęłam głową
- Ej Kim
- Tak?
- Dzięki - powiedziałam. Kim się uśmiechnęła i zadzwoniła do Luka.
- Zbieraj się młoda jedziemy
- Ej tylko nie młoda! - powiedziałam i się zaśmiałam.
- Dobrze już nie będę tak mówić, ale serio zadziwiasz mnie Mia.
Tak jak ostatnio Kim zatrzymała szybko taksówkę i pojechałyśmy. Tym razem było tam więcej ludzi niż zazwyczaj. W okół same sportowe samochody. Przy jednym z nich zauważyłam Calum'a z jego paczką. Podeszłyśmy z Kim do nich. Na mój widok Calumowi powiększyły się źrenice.
- Jednak przyszłaś. - powiedział i uśmiechnął się
- No tak. - odwzajemniłam uśmiech
- Witaj Calum - powiedział jakiś gość. Calum na jego widok przewrócił oczami. - ładną masz laskę - powiedział
- Zamknij się. - powiedział już trochę zdenerwowany
- Tylko uważaj bo Calum lubi mieć laski na jedną noc
- Zamknij się idioto bo za chwilę wesoło nie będzie. - stałam między nimi i bałam się, że zaraz wybuchnie bójka.
- Calum nie udawaj takiego świętoszka bo do nich nie należysz. Pewnie nie wiesz, że twój Calum jest ...- chłopak nie dokończył, ponieważ Calum rzucił się na niego, ale za nim rzucił się na niego odepchnął mnie. Upadłam na ziemię i bałam się. Było w nim tyle zła. Zaczęłam krzyczeć zostaw go! Zebrało się pełno ludzi. Calum zaczął okładać go pięściami. Przybiegł Luke z resztą kolegów Caluma i odciągnęli go od tego chłopaka. Z nosa tego chłopaka płynęła krew. Calum za to miał przeciętą wargę.
- Nic się nie zmieniłeś dalej jesteś dupkiem - wykrzyknął mu ten nieznajomy. Calum już nie reagował pociągnął mnie za rękę i ciągnął daleko od tych wszystkich ludzi. Bolało mnie to. Stał się strasznie brutalny.
- Puść mnie! - krzyczałam kiedy ciągnął mnie w jakiś lasek
- Zamknij się - powiedział i mnie uderzył w policzek. Poczułam mocny ból i upadłam na ziemię. Kilka minut zwijałam się z bólu. Calum podszedł do mnie i chciał mi podać rękę
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i zaczęłam płakać. Wkurzył się i zaczął kopać wszystko co spotkał po kolei.
- DLACZEGO JA ZAWSZE WSZYSTKO MUSZE SPIEPRZYĆ! - krzyczał. Wstałam podeszłam do niego na dość bezpieczną moim zdaniem odległość.
- Calum - powiedziałam odwrócił się i podszedł do mnie, ale ja zrobiłam kilka kroków do tyłu.
- Przepraszam - powiedział widać było po jego twarzy, że było mu przykro.
- Calum nie mogę się z tobą spotykać. To nie ma sensu jesteś okrutny. - powiedziałam przez łzy.
- Mia naprawdę mi przykro proszę daj mi jeszcze jedną szansę przypomnij sobie jak miło nam się rozmawiało w kawiarni. - muszę przyznać było wtedy świetnie, ale jego brutalność zaczynała mnie przerażać.
- Nie Calum nie chcę sobie tego przypominać. Najlepiej jak o mnie zapomnisz - powiedziałam i zaczęłam odchodzić, ale Calum zaczął mnie gonić i szybko znalazł się przede mną.
- Mia proszę cię - dotknął mojego ramienia od razu cofnęłam rękę.
- Przykro mi - powiedziałam i dalej szłam przed siebie. Calum chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę dzieliło nasz tylko kilka milimetrów.
- Nie zostawię cię w spokój. Nawet jeśli wyjedziesz Mia. Zrozum to. Namieszałaś mi w głowie. - powiedział i zaczął się niebezpiecznie do mnie zbliżać twarzą. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek i nie mogłam go nie odwzajemnić, potem przerwałam to i odepchnęłam go.
- Przepraszam - powiedziałam i zaczęłam uciekać. Biegłam bardzo szybko. Po drodze zahaczyłam jeszcze o Kim i powiedziałam jej, że nie chcę rozmawiać. Zamówiłam taksówkę i odjechałam stamtąd. W taksówce zadzwonił do mnie telefon była to moja pani psycholog.
- Mia! W końcu odebrałaś.
- Nie zamierzam wracać od razu mówię
- Na pewno? A co jeśli znalazłam twoją ciotkę? - moje źrenice się powiększyły
_______________________ 
Hejka. Dziękuję za komentarze i za tysiąc wyświetleń :) 
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! 
Jeśli chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach napisz mi na tt @badrebellious 
Kocham was! x

6.02.2015

Rozdział 2

Każdy komentarz i obserwacja to moja motywacja! :) 


- Książka się podobała?
- Tak, tak była fascynująca.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pani do nas zajrzy.
- Z pewnością - powiedziała i wyszła. Praca w bibliotece jest nawet fajna. Korzyści są z tego takie, że możesz czytać książki kiedy chcesz. Emma przeniosła mnie do biblioteki w centrum abym poznała kogoś ciekawego. Przypomina mi mamę. Pracuję tutaj z Kim. Dziewczyna jest blondynką z niebieskimi oczami. Jest niższa ode mnie, ale bardzo miła. Moje życie powoli stawało się monotonne. Ostatnio dostałam kilka SMS-ów od mojej pani psycholog. Z zapytaniem czy wrócę bo terapia się jeszcze nie skończyła. Nie odpisałam jej. Minęło 5 dni od napadu na bank i spotkania tego tajemniczego typka. Dalej zastanawiam się dlaczego tak zareagował.
- Mia słuchasz mnie?
- Przepraszam Kim, co mówiłaś? - Kim się zaśmiała i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Bardzo często zdarzało mi się zamyślić i bezczynnie patrzeć w okno.
- Idziesz dziś ze mną zaszaleć?
- Chcesz iść do klubu?
- No tak,
- A może lepiej kino. Wiesz nie przepadam za klubami. - z klubami kojarzyła mi się zaraz matka. Upijała się często do nie przytomności z powodu jej choroby.
- Może być. To zamówię bilety i idziemy.
- Ale tak od razu po pracy?
- Czemu nie. - westchnęłam i wróciłam do układania książek.
***
- Słucham?
- Luke, to ja Calum idziemy dziś na piwo z chłopakami idziesz z nami?
- Nie wiem, wiesz Kim może się wkurzyć, że znowu z wami idę.
- Jak tam chcesz. - rozłączył się
***
- No to tak kino na 18.00, a skoro o 16.00 dziś zamykamy to wstąpimy na chwilę do mnie i potem pójdziemy jeszcze się napić do kawiarni skoro nie chcesz iść do baru dobrze?
- Jasne Kim.
- Nie chcę byś wścibska, ale od kiedy cię poznałam cały czas chodzisz zamyślona. Co się dzieje?
- Ostatnio był napad na bank, o czym pewnie wiesz i potem na drugi dzień zaczęłam pracować w bibliotece i tam zjawił się taki pewien chłopak. - opowiedziałam jej wszystko po kolei, ale nie powiedziałam jej jak miał ten chłopak na imię, ponieważ sama zapomniałam. Pamiętałam tylko, że na literkę "C".
- No to nieźle. Wiesz dziwnie się zachował.
- Też tak sądzę, ale od tego czasu, ani razu go już nie widziałam i nie miałam jak się zapytać dlaczego tak zareagował. - odpowiedziałam. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a potem zaczęłyśmy kończyć naszą pracę. Wyszłyśmy z biblioteki 16.02 i poszłyśmy do mieszkania Kim.
- Luke? - zawołała Kim
- Już idę - i nagle z kuchni wyszedł Luke. Spojrzała się na mnie bardzo dziwnie. - Ja już cię chyba kiedyś widziałem - powiedział.
- Nie przypominam się żebym cię znała. Dopiero od nie dawna tu jestem
- Może mi się z kimś pomyliłaś.
- Całkiem możliwe.
- Słuchaj kochanie - wtrąciła Kim - idziemy dziś na babski wieczór do kina
- O to fajnie, bo wiesz ja chyba wyjdę gdzieś z chłopakami.
- Tylko nie wywiń mi numeru - pocałowała go i podeszła w moją stronę - usiądź Mia. - na dźwięk mojego imienia Luke prawie udławiłby się - Poczekaj na mnie zaraz przyjdę. - usiadłam na sofę. Luke wyszedł z pomieszczenia i wszedł chyba do sypialni i zamknął za sobą drzwi. Ciągnęło mnie żeby podsłuchać o czym mówi. Poszłam i przyłożyłam ucho do drzwi.
- Calum jednak idę z wami na piwo - Calum... kiedy usłyszałam to imię zaczęłam się zastanawiać czy to nie Calum ten, który był ostatnio w bibliotece. - Słuchaj chłopie Kim przyjaźni się z tą dziewczyną z biblioteki jak jej tam O! Wiem Mia. - powiedział. - Tam gdzie zawsze? No jasne będę. - zbliżał się do wyjścia szybko pobiegłam z powrotem na sofę. A więc Luke zna Calum'a. I najwidoczniej Calum także dalej o mnie pamięta.
- Mia idziemy? - zapytała mnie Kim. Przytaknęłam i poszłyśmy. Posiedziałyśmy chwilę w kawiarni, a potem do kina. Miały kolejne minuty filmu, a ja dalej myślałam o tym chłopaku.
***
- Luke stary, myślałem, że już nie przyjdziesz. To co jedziemy?
- Jedziemy? Przecież mieliśmy iść na piwo.
- Plany się pozmieniały bo wiesz kiedy powiedziałeś Hoodowi o tej lasce to ten tak trochę się zdenerwował i wyszedł. Stawiam, że poszedł na wyścig.
- Nie no znowu. - przewróciłem oczami - jedźmy - weszliśmy do garażu, wzięliśmy samochody i pojechaliśmy. Napisałem jeszcze SMS-a do Kim jak wygląda sytuacja.
***
- Mia. Jesteś tu? Film się już skończył. - wyszłam z łazienki - dalej myślisz o tym chłopaku?
- Tak, Kim. On mi namieszał w głowie. - do Kim przyszedł SMS.
- Poczekaj muszę zadzwonić. - usiadłam na sofę obok sali kinowej, a Kim poszła zadzwonić.
***
- Znowu wyścigów ci się zachciało obiecałeś, że nie pojedziesz już! - krzyczałam do telefonu.
- Kim to wszystko prze Caluma, a ja kumpla w potrzebie nie zostawię. Wiesz do czego on jest zdolny.
- Muszę kłamać przed Mią.
- Mam pomysł zabierz ją tu.
- Powaliło cię?! - krzyknęłam
- Nie musisz mówić kim jesteśmy co robimy, po prostu powiedz, że chcesz jej coś pokazać i przyjedźcie tu. Ona może pomóc.
- Jak?
- Chyba zna Caluma. - rozłączyłam się.
***
- Mia, wiesz Luke dał mi fajną propozycję. Musisz jechać ze mną. - powiedziała i pociągnęła mnie za sobą.
- Ale gdzie jedziemy?
- Zobaczysz. - powiedziała. Wyszłyśmy z kina i Kim szybko zatrzymała taksówkę. Podała taksówkarzowi kartkę najprawdopodobniej z adresem i pojechałyśmy.
***
- Ashton ty idź sprawdzić bar, Michael ty sprawdź toalety, a ja pójdę na tor. - rozdzieliliśmy się.
-Luke! - odwróciłem  się. Wołała mnie Kim.
- Szybko przyjechałaś.
-  Kim! Gdzie ty mnie zabrałaś. Ja wracam! - krzyknęła i zaczęła odchodzić.
- Poczekaj! - krzyknąłem - chcę żebyś nam pomogła!
- Ja? Niby jak? - zapytała
- Znasz takiego Calum'a? - jej źrenice stały się szersze.
- Tak. Przynajmniej kojarzę.
- Przyszedł do ciebie do biblioteki pamiętasz?
- Tak, masz rację, ale dalej nie rozumiem w czym mam ci pomóc?
- Po prostu pomóż nam go znaleźć.
- Niech będzie - zaczęliśmy szukać. Cały czas krzyczeliśmy jego imię. W końcu przyszedł Ashton i Michael.
- Nie ma go ani w barze, ani w toalecie
- Po co mnie szukacie?
- Calum, stary po co tu przyjechałeś?
- Chciałem się rozerwać, a nie cały czas siedzieć w domu. Witaj Kim - powiedział.
***
Byłam zdezorientowana. Czułam jego oddech na mojej szyi. Stał za mną to było pewne.
- Witaj Mia. - przełknęłam ślinę
- Witaj - odpowiedziałam i odwróciłam się do niego.
- Możecie nas zostawić samych, albo nie musicie sami się przejedziemy. - odpowiedział i spojrzał na mnie - Idziesz? - poszłam za nim. Było w nim coś takiego co mnie pociągało bardzo mocno. Calum szedł, a ja szłam za nim. Próbowałam dotrzymać mu kroku. Wszedł do samochodu. Zastanawiałam się co on planuje. - Wsiadasz? Bo nie chcesz chyba rozmawiać przy tych wszystkich tutaj.
- No nie chcę - odpowiedziałam i weszłam do samochodu. Calum ruszył bardzo szybko. Wystraszyłam się i zapięłam pasy. Po kilku minutach jazdy dojechaliśmy na jakieś wzgórze. Nie było tutaj nikogo.
- Na samym początku bardzo bym chciał cię przeprosić. Zachowałem się jak kretyn. Po prostu przypomniałem coś sobie i tak wyszło. Wybaczysz mi? - zapytał
- Przez ostatnie kilka dni zastanawiałam się dlaczego się tak zachowałeś. Myślałam, że obraziłam męską dumę czy coś, ale wiesz co, mam pomysł! Zacznijmy wszystko od nowa, - podałam mu rękę. Nigdy nie miałam problemów z dogadywaniem się z chłopakami.
- Niech będzie - uśmiechnął się - jestem Calum - uścisnął moją dłoń. Kiedy poczułam tą jego ciepłą dłoń po moim ciele przeszły ciarki.
- Jestem Mia miło mi pana poznać panie Calum - zaśmiał się. Jego śmiech był taki kochany
- Oh nie schlebiaj mi po prostu Calum. - odpowiedział i spojrzał prosto w moje oczy. - Skoro formalności mamy już za sobą to może pojedziemy na drinka?
- Niestety nie jestem z tych kobiet, które wystarczy upić i już można iść z nimi do łóżka. Preferuję herbatkę, kawę ewentualnie lampka wina Calum.
- Dobrze Mio przemilczę to i zabiorę cię do kawiarni. - uśmiechnęłam się i pojechaliśmy. Kawiarnia do której przyjechaliśmy była bardzo ekskluzywna. Usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Bardzo szybko podszedł kelner i Calum zamówił dwie lampki wina. Kiedy kelner je przyniósł Calum delikatnie ujął kieliszek i napił się. Wyglądał przy tym tak przystojnie, że po raz drugi tego dnia po moim ciele przeszły ciarki.
- A więc Mio opowiedz mi coś więcej o sobie - uśmiechnął się do mnie, a ja całkowicie znieruchomiałam i nie wiedziała co mam powiedzieć.

_________________________
Hejka kochani.
Na samym początku bardzo dziękuję, za komentarze i obserwacje. 
Kocham was! x
Jeżeli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach zapraszam na:
@badrebellious
Pozdrawiam. 

1.02.2015

Rozdział 1

- Halo proszę pani jesteśmy już na miejscu. Proszę wstać - obudziła mnie niska blondynka. Ten lot jakoś tak szybko przeleciał, ale nie mogę narzekać przy najmniej się wyspałam. Wyszłam z samolotu i poczułam promienie słoneczne na każdej części mego ciała.Sydney. To tu zamierzam spędzić swój czas, ale tak jak sobie przyrzekłam daję sobie tylko miesiąc. Zrzuciłam z siebie koszulę i zostałam w czarnej koszulce. Koszulę schowałam do mojego niezawodnego czarnego plecaka z naszywkami i wyciągnęłam okulary przeciw słoneczne. Włosy spięłam w luźny kok i biorąc torbę podróżną wyszłam z lotniska. Udało mi się zatrzymać taksówkę i poprosiłam aby zawiozła mnie pod adres gdzie miałam zacząć nowe życie. 
Okolica gdzie miałam mieszkać wydawała się spokojna. W okół tylko kilka sklepów i same domki. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Dojechaliśmy do malutkiego domku. Grzecznie zapłaciłam i podziękowałam kierowcy. Tu miałam zacząć swoje nowe życie.W malutkim domku bez nikogo, sama. Zauważyłam, że w internecie domek wydawał się większy, ale przestrzeń w końcu nie jest ważna bo z nikim nie muszę się dzielić. Na schodach, które prowadziły do wejścia siedział mężczyzna koło czterdziestki. 
- Dzień dobry panno Mio - wstał i podał mi z grzeczności rękę uścisnęłam ją i powiedziałam
- Dzień dobry panu.
- Tutaj ma pani kluczę i umowę do podpisania. - podał mi srebrne klucze oraz papierek z długopisem. Przejrzałam czy nie ma żadnych drobnych druczków i podpisałam. - Mam nadzieję, że będzie się miło mieszkać. - uśmiechnęłam się
- Też mam taką nadzieję - opowiedziałam i poszłam otworzyć mój mały domek. Gdyby nie śmierć mamy nie musiałabym tu wyjechać, ale po jej śmierci cały majątek naszej rodziny przypadł na mnie i mogłam sobie pozwolić na wyjazd, którego nikt się nie spodziewał. Teraz wszyscy z pewnością mnie szukają. Liczę na to, że mnie szybko nie znajdą. Rozejrzałam się po domku. Wydawał się przytulny. Cały był koloru białego. Po prawej stronie od wejścia był malutki salon z balkonem. W salonie była stara sofa i telewizor także dość stary Był także mały regał. Po lewej stronie wejścia była kuchnia. Kiedy rozejrzałam się już po parterze weszłam na piętro. U góry na środku było wielkie okrągłe okno z witrażem. Po lewej stronie dwa pokoje, a po prawej łazienka. Wzięłam moją torbę podróżną i rzuciłam ją na łóżko. Zaczęłam się rozpakowywać, ale  po jakiś pięciu minutach znudziło mi się. I postanowiłam pójść do sklepu żeby zakupić jakieś rzeczy do jedzenia.
***
- Gdzie ty do cholery jesteś akcja zaraz jest pacanie! - krzyczał mi do telefonu.
- Słuchaj idioto jak na razie to ja ci płacę, więc wyrażaj się i napisałem wczoraj SMS-a, że mnie nie będzie na akcji! Dacie sobie radę beze mnie w końcu to tylko bank.
- Oby. Bo jak nie damy to osobiście cię zabije! - rozłączył się.
- Sukinsyn - powiedziałem pod nosem
***
Okolica wydawała się cicha. To może dlatego, że mieszkałam na wzgórz i praktycznie wszystko co głośne działo się trochę dalej. Zakupiłam kilka rzeczy bez których nie mogłam się obejść. Po drodze wstąpiłam jeszcze na chwilę do banku, aby wypłacić pieniądze. Miałam kartę mamy i swoją w sumie trochę kasiory miałam. Zaczęłam wypłacać pieniądze kiedy nagle usłyszałam głośny pisk opon i wparowanie trzech facetów do środka banku.
- Wszyscy na ziemię! - wystraszyłam się, ale szybko położyłam na ziemię. Mama kiedy byłam mała uczyła mnie jak zachowywać się w takich sytuacjach. Słyszałam kilka strzałów.
- Gdzie sejf? - powiedział,  a raczej wykrzyknął jeden z nich. Dziewczyna wykrzyknęła, że przy wejściu, a akurat ja musiałam być przy tym wejściu. Jeden z tych debili krzyknął na mnie, że mam się przesunąć, więc szybko to zrobiłam i teraz leżałam przy ścianie.
Nagle usłyszałam kolejny pisk opon i kroki.
- Daliście radę?
- Szefie oczywiście, że tak!
- Nie było żadnych problemów
- To po cholerę rano do mnie dzwoniliście?!
- Baliśmy się, że się nie uda
- Dobra bierzcie kasę. - znowu usłyszałam kroki i nagły ból w nodze. Chyba mnie nadepnął. Oczywiście krzyknęłam trochę bo mnie to zabolało.
- Wstań! - powiedział. Zrobiłam to co kazał. Patrzył na mnie jak na jakiś święty obrazek. Dziwnie się czułam. Widziałam tylko jego ciemne oczy. Cały był ubrany na czarno i miał kominiarkę. Chciał mnie chyba dotknąć
- Policja już jedzie uciekajmy!
- Mam nadzieję, że to nie ty zadzwoniłaś po policję złotko - powiedział i uderzył mnie w policzek. Zabolało. Nawet bardzo.
Odjechali z piskiem opon, a na miejscu pojawiła się policja.
- Hej dziewczyno nic ci nie jest? - zapytała mnie jakaś szatynka w okularach
- Trzymam się - powiedziałam i dotknęłam policzka. Poczułam krew.
- Lekkie przecięcie. Choć pomogę ci. - udałam się za kobietą. Poszłyśmy na zaplecze banku. Tam polała moją ranę wodą utlenioną i dała wacik abym miała czymś zatrzymać krwawienie.
- Nie widziałam cię tu nigdy
- Pewnie dlatego, że dopiero co tu przyjechałam
- Jak się nazywasz?
- Mia, a pani?
- Oh żadna pani! Po prostu Emma. Pracuję tu niedaleko w bibliotece.
- Miło poznać, ale na mnie już czas. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - kobieta wydawała się naprawdę miła. Zabrałam swoje porozrzucane torby i kartę. Przy wejściu zatrzymał mnie policjant i poprosił o zeznania. Powiedziałam prawdę. Bo i tak za dużo nie wiedziałam. I poszłam do domu. Policzek trochę mnie bolał, ale nie z takim rzeczami już sobie dawałam rady. Była godzina 17.35 kiedy wróciłam. Zrobiłam sobie naleśnika i puściłam ten stary telewizor. Myślałam na początku, że nie zadziała. Akurat włączyłam na wiadomości.
"Dziś na obrzeżach Sydney doszło do obrabowania banku. Nikt nie ucierpiał. Wszyscy stawiają, że była to znowu słynna szajka, ale pewności nie ma"
Słynna szajka powiada. Zawsze ciągnęło mnie do złych chłopców, ale to byłaby już przesada. Mimo to dalej zastanawiałam się kim był ten chłopak, który mnie uderzył.
***
- Panowie dziś wypłata - powiedziałem i dałem każdemu po pewnej puli banknotów.
- Jak usłyszałem syreny myślałem, że już jesteśmy straceni
- Ze mną nigdy nie będziecie straceni
- No, no szajko nieźle wam poszło
- Myślałem, że nie przyjdziesz Black.
- Jakbym mógł zostawić was w potrzebie.
- Jakbyś nie wiedział dajemy sobie radę.
- Nie zapominaj Hood, że dalej jestem twoim szefem.
- Nie zapomniałem Black, bo cały czas mi przypominasz - powiedziałem i zapaliłem papierosa.
- Słuchaj damski bokserze. Ogarnij dupę i skończ zachowywać się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy.
- Uderzyłem tą dziewczynę bo wlazła mi pod nogi i patrzyła się na mnie jak na idiotę
- Mimo to i tak nie powinieneś jej uderzyć Hood.
- Dajcie mi wszyscy spokój. I jak jesteście tacy dobrzy to radźcie sobie sami - powiedziałem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
***
Godzina 9.30, kolejnego dnia
Wyspana i pojedzona siedziałam na sofie przeglądając tv.Postanowiłam się udać na spacer. Szłam wolno. Zatrzymałam się przed drzwiami biblioteki. Na drzwiach pisało. Przyjmę do pracy. Tak właściwie to powinnam szukać pracy, a nie spędzić ten "ostatni" miesiąc na siedzeniu na sofie.
Weszłam i już od progu witała mnie Emma.
- Miło, że tu zawitałaś.
- Wiesz zauważyłam, że szukacie kogoś do pracy.
- Tak
- Do kogo mam się udać?
- Do mnie! Ja jestem szefową tej biblioteki i jeszcze kilku w centrum Sydney.
- Potrzebujesz jakieś dokumenty?
- Tylko dowód.
- Aktualnie nie mam przy sobie to może pójdę po niego.
- Nie musisz na razie zapoznaj się ze wszystkim i jutro mi go doniesiesz, a ja tym czasem pojadę tylko na chwilę do centrum dobrze?
- Jasne. Postaram się niczego nie zniszczyć. - Emma poszła, a ja zaczęłam przeglądać książki. Niektóre miały takie piękne okładki. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na krześle przy oknie. Nagle pod bibliotekę podjechało czarne ferrari, a z niego wyszedł bardzo przystojny chłopak, a co najgorsze zmierzał w stronę biblioteki. Szybko zeszłam ze krzesła i zaczęłam niby przeglądać jakieś książki.
- Dzień dobry. Jest tu ktoś?
- Tutaj - krzyknęłam. Chłopak w ciągu jakiś 5 sekund znalazł się obok mnie.
- Witaj
- Dzień dobry
- Po co tak oficjalnie może być cześć w końcu chyba jesteśmy w tym samym wieku, a więc Cześć! - powiedział i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Zapomniałam, że trzymam książki i podając mu dłoń wszystkie upuściłam.
- Ale ze mnie niezdara!
- Spokojnie. - podniósł książki i podał mi je.
- Co byś chciał?
- Ciebie. - dziwnie się na niego spojrzałam - znaczy książkę chciałem wypożyczyć o nazwie "Ciebie" - Zaraz sprawdzę w komputerze czy jest dostępna. - podeszłam do komputera i wpisałam nazwę.
- Niestety nie mamy
- Szkoda. Tak w ogóle jak masz na imię?
- Mia
- Ja Calum. Miło mi cię poznać.
- Wzajemnie
- Coś ci się stało w policzek? - dotknęłam policzka ręką i znowu poczułam krew.
- wczoraj był najazd na bank i ucierpiałam bo jakiś palant mnie uderzył!
- Skąd wiesz, że to palant?
- Kto normalny bije kobiety?! - Calum trochę się zdenerwował i zrzucił wszystkie czasopisma, które leżały blisko. Przestraszyłam się
- Bardzo cię przepraszam, ale muszę już jechać.- powiedział zdenerwowanym głosem. Wyszedł z biblioteki i szybkim krokiem udał się do samochodu i odjechał.
Nie wiedziałam co o nim myśleć. 
Namieszał mi w głowie i odszedł. 
Tak po prostu. 

_____________________________
Kochani.
Na samym początku bardzo dziękuję za komentarze pod prologiem.
Dla mnie to wielka motywacja.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.
Liczę na szczere opinie.
Kontakt ze mną: @badrebellious
kocham was!
Możecie też pisać na tt #HCMLfanfiction :)
Będzie bardzo miło.

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX