5.04.2015

Rozdział 6

Matt zabrał mnie dziś do swojej pracy. Myślałam na początku, że to strata czasu, ale jednak pojechałam z nim. Okazało się, że to nawet fajna praca. Poznałam jego inną stronę. Zrobiłam nawet kilka zdjęć. Około godziny 15.00 dostałam SMS-a od Kim, że jest przed studiem. Prosiłam Matta chyba z dziesięć minut by pozwolił mi się z nią spotkać. Udało mi się. Wyszłam przed studio, ale tam nikogo nie było. Nagle ktoś złapał mnie i przyłożył coś do ust. Nie potrafiłam krzyczeć, ani wyrwać się. Zemdlałam.

- Gdzie je dostarczyć? - zapytał
- Fabryka przy West Street - odpowiedziała mu szybko i się rozłączyła. Była podekscytowana, że udało jej się. Wiedziała, że nie obejdzie się bez konsekwencji, ale nie obchodziło ją tą. Postanowiła cieszyć się chwilą. Za chwilę jej plan się spełni.

Obudziłam się przywiązana do krzesła. Miałam chustkę na ustach. Na przeciwko mnie siedziała także przywiązana Kim. Po jej policzkach spływały łzy.
- Nareszcie się obudziłyście. - odwróciłam się w stronę okna i zauważyłam jakąś ciemną postać. Przybliżała się do nas. - Odwiązać chustki. - Poczułam ulgę kiedy jacyś dwaj kolesie odwiązali mi tą niewygodną chustę. W tym samym czasie postać z pod okna coraz bardziej się do nas zbliżała. Była to kobieta. Miałam krótkie czarne włosy i zielone oczy. Cała była ubrana na czarno. Wyglądała elegancko. - Witajcie w moich jakże skromnych progach.
- Anastazja. - wypowiedziała cichutkim głosikiem Kim
- Miło mi cię widzieć Kim.
- Po co nas porwałaś? Przecież i tak wiesz, że nie masz szans - Anastazja się zdenerwowała i uderzyła Kim prosto w policzek.
- Zostawi ją! - podeszła do mnie i wbiła mi swoje paznokcie w moje ręce oparte na krześle, zabolało.
-Odwaga ci się włączyła? - przybliżyła się do mnie - Calum cię nie uratuje księżniczko - gwałtownym ruchem oddaliła się.
- O co ci znowu chodzi? - zapytała Kim.
- Znowu? Pamiętasz słoneczną Kalifornię?  - spojrzałam na Kim. Po jej minie było widać, że wie o co chodzi. - Przypomniało ci się! Brawo. - zaklaskała kilka razy - Szkoda, że twoja przyjaciółeczka nie wie o co chodzi, ale spokojnie mamy czas. Opowiem ci. - spojrzała na mnie. - Wszystko zaczęło się w 2010 roku. Mieszkałam z tatą w Kalifornii. Mój tata był milionerem. Już nie raz ktoś próbował się dobrać do jego forsy. Raz siedziałam na plaży i wtedy podeszła do mnie ona - wskazała palcem na Kim. - udawała słodką przyjaciółkę żeby dobrać się do pieniędzy mojego ojca. Uwierzyłam jej. Wierzyłam jak głupia, że chce się ze mną przyjaźnić. Poznała mnie z niby przystojnymi i wspaniałym Calumem i jego paczką. Chodziliśmy na imprezy, spacery, ogniska, wszędzie. Byliśmy nie rozłączni. Pewnego dnia był napad na siedzibę mojego ojca. Byłam tam. Ktoś próbował mnie porwać, ale po kilku latach nauki różnych sztuk walki udało mi się jednego z nich obezwładnić. Ściągnęłam mu kominiarkę i wtedy zobaczyłam właśnie ją - ostatnie dwa słowa wykrzyknęła.
- Kim? - powiedziałam zdezorientowana - To prawda? - spojrzała na mnie zapłakanymi oczami
- Tak - odpowiedziała i zaczęła jeszcze bardziej szlochać.
- Wiesz co jest najlepsze w tej całej historii? - powiedziała Anastazja i spojrzała na Kim. - Oni nie skończyli na tym jednym występku. Okradali banki, kawiarnie, wszystko co się tylko dało. Zamieszkali w Sydney. Szukałam ich cały czas. Dopiero natrafiłam na nich kiedy okradli bank na obrzeżach Sydney! Ty tam byłaś. - te słowa były wielkim ciosem. - Chcę żebyś pomogła mi wymierzyć sprawiedliwość. - przybliżyła się do mnie - Pomożesz? - spojrzałam prosto w jej oczy
- Pomogę - Kim spojrzała na mnie z nie dowierzaniem. Anastazja uwierzyła mi. Odwiązała mnie i poszła w kąt pokoju.
- Mia. Błagam. Nie rób tego. - Anastazja podała mi pistolet
- Na dowód, że mi pomożesz zabij ją - próbowałam udawać, że chcę to zrobić, chociaż moja podświadomość mówiła nie. Wycelowałam pistolet w głowę Kim. Kiedy chciałam strzelać. Usłyszałam dwa strzały za sobą. Zobaczyłam upadającą Anastazję. Cieniutkim  głosikiem powiedziała - zrób to - i upadła na podłogę. Znowu przymierzałam się do strzału, ale tym razem ktoś na mnie się rzucił. Upadłam na zimę podłogę, a nade mną był Calum
- Co ty do cholery robisz? - spojrzałam kątem oka na Kim. Luke właśnie ją odwiązywał. Dotarło do mnie co chciałam zrobić. Chciałam zabić człowieka. Słyszałam syreny policyjne. Wyrywałam się Calumowi.
- Puść mnie do cholery. Znowu uderzysz mnie w policzek? - widziałam, że był to dla niego cios. Zrobił się cały zdenerwowany. Znowu uderzył mnie w policzek.
- Calum! - krzyknęła na niego Kim. - już drugi raz dźwigał rękę w moją stronę, ale tym razem Luke rzucił się na niego. Skorzystałam z okazji i uciekłam,
Wybiegłam bardzo szybko z budynku.
- Mia! - krzyknął Matt. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam. Rozpłakałam się jak małe niewinne dziecko.
[LUKE]
- Co ci odpierdoliło? - krzyczałem na Caluma kiedy uciekaliśmy przez las. 
- Zamknij ryj! - wykrzyknął. Kim kuśtykając próbowała dotrzymać nam kroku. 
- Chciałeś ją zabić - krzyknęła tym razem na niego Kim. Calum odwrócił się do Kim. 
- A ona chciała zabić ciebie i dowiedziała się o napadach! Za to powinna zginąć tak samo jak Anastazja! - byłem pewny. Calum dostała ataku. 

_______________________
Rozdział krótki, wiem. 
Liczę na komentarze i szczere opinię. 

21.03.2015

Rozdział 5

Ciotka żyje, ale stwierdziła, że nie da rady się mną opiekować i oddała mnie swojemu przyjacielowi Mattowi. Wiecie jak się czuję? Jestem jak jakaś rzecz przekładana z kąta w kąt. Dodatkowo Calum nie chce się ode mnie odczepić.
Matt pracuje jako fotograf sławnych osób, więc jego reputacja nie może być zepsuta, a wyczuwam, że przeze mnie może być zepsuta. Nie chce mnie wypuszczać z domu. Zapisał mnie do jakieś szkoły żebym na daremno próbowała pośród nadętych bogaczy znaleźć przyjaciół. Siedziałam spokojnie na geografii, aż nagle po 15-nastu minutach lekcji do klasy wparowała Kim.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie
- Panno Kim na razie ma pani upomnienie. Proszę usiąść. - stara jędza dalej zaczęła tłumaczyć, a Kim usiadła obok mnie
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam
- No, a co można robić w szkole? Uczę się!
- Myślałam, że z Lukiem jesteście już W Australii.
- Mała zmiana planów nie chcieliśmy zostawić Caluma samego, a mnie raz schwytała policja i znaleźli mi rodzinkę zastępczą
- A Luke?
- Luke zdążył uciec i chowają się z Calumem w jakieś ruderze. - doszłyśmy do wniosku, że nie może być nic gorszego niż siedzenie pośród bogatych dzieciaków.
- Kogo my tu mamy? Mia! - poznałabym ten głos nawet w najgorszych snach. Eric. - Jak się tu dostałaś?
- Pewnie okradła coś z tym swoim chłoptasiem. - dopowiedziała Taylor
-Spierdzielaj! - krzyknęła na nich Kim
- Nic nie okradłam idiotko.
- A no tak! Ten fotograf Matt ci załatwił pewnie.
- A nawet jakby to co cię to obchodzi?
- Stajesz się taka agresywna jak ten idiota...- Eric zbliżył się do mnie - Złość piękności szkodzi. - rzuciłam się na niego. Sama nie wiem czemu, ale miałam dość jego gadki. Oczywiście zaraz nas rozdzielili. Trochę go podrapałam. Musiałam iść do dyrektora. Wezwali też Matta. Dostałam ostrzeżenie.
- Co ty sobie myślałaś? - krzyczał na mnie Matt kiedy jechaliśmy do domu - Zakazuje ci się spotykać z tą Kim i innymi. Od dziś będziesz jeździć ze mną do szkoły i będę po ciebie przyjeżdżać.
- Nie masz prawa! - krzyknęłam kiedy byłam już na podjeździe. Wyszłam z auta i poleciałam do swojego pokoju.Trzasnęłam drzwiami i położyłam się na łóżku. Nienawidziłam go, chciałam od niego uciec, ale bałam się. Kiedy trochę ochłonęłam to postanowiłam się wykąpać. Postanowiłam sobie zrobić luźny wieczorek.Mokre włosy rozczesałam i ubrałam tylko koszulkę, która ledwo zasłaniała moja uda.
- Mia wychodzę  - krzyknął Mat i trzasnął drzwiami. Zastanawiam się czasami czy znowu gdzieś nie uciec na własną odpowiedzialność, ale potem wiem, że wszyscy znowu by się o mnie martwili i przeze mnie ciotka mogłaby się źle poczuć. Otworzyłam balkon aby sprawdzić czy nie ma już samochodu na podjeździe. Nie było. Matt odjechał. Zostawiłam balkon otwarty ponieważ było mi duszno. Zeszłam na dół aby zrobić sobie jakieś kanapki, ponieważ mój brzuch prosił się o jedzenie. Kiedy miałam już jedzenie poszłam z powrotem do góry. Kiedy weszłam do pokoju upuściłam talerz. Oczywiście się potłukł.
- Ty na serio jesteś niezdarą. - uśmiechnął się szyderczo
- Jak tu wlazłeś? - już chciał opowiadać - dobra jednak nie mów
- Coś dzisiaj nie masz humoru. Co się stało kotku? - "kotku" te słowo. Musiałam walczyć z rozsadzającym mnie w środku ciepłem i motylkami w brzuchu. Dlaczego on na mnie tak działał?
- Eric i ta banda głupków. - zauważyłam, że Calum się znowu zdenerwował. Przy okazji spojrzałam na jego twarz. Dalej miał jeszcze podbite oko, ale wiadome było, że go to nie obchodziło.
- Zabije tego sukinsyna.
- Nawet nie próbuj bo znowu będę miała przerąbane.
- Ale on mnie doprowadza do szału! Sprzątnęlibyśmy go z Lukiem i było by po sprawie.
- Calum czy ty siebie słyszysz? Chcesz zabić człowieka?
- Nie lubię zabijać, ale jego akurat bym chciał udusić, utopić, zabić, po prostu zabić. Nienawidzę jak ktoś cię denerwuje kochanie.
- Calum przypominam ci, że nie jestem twoją przyjaciółką, ani dziewczyną więc nie musisz sie mną przejmować. I skończ do mnie mówić kochanie i kotku! - wydarłam się na niego.
- Serio masz dziś zły humor. - znowu się uśmiechnął szyderczo. Teraz już wiedziałam co powie - kotku. - zdenerwowana rzuciłam się na niego. Nie miałam szans. Jednym szybkim ruchem przywarł mnie do ściany. Ręce trzymał w górze. Czułam jego oddech. Przypomniałam sobie, że jestem w samej koszulce, która ledwo zakrywała moje uda. - wyglądasz dziś ślicznie. - zbliżył się do mnie,a potem nagle odszedł.
- Sam nie wiesz czego chcesz. Jesteś zatracony, zagubiony w własnej podświadomości. - powiedziałam
- Chcesz zostać psychologiem?
- Nie.
- Mogłabyś być, ale więcej pacjentów z pewnością przychodziłoby i udawało, że są idiotami, ponieważ chcieliby się z tobą zabawić- zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu - nie dziwiłbym się im. - bez mojej woli na moich policzkach zagościły rumieńce.
- Czyli mam rozumieć, że ty też chcesz się ze mną zabawić i potem zostawić tak?
- Tego nie powiedziałam
- Ale zasugerowałeś- skrzyżowałam ręce na piersiach. Zaczął podchodzić do okna.
- Jest już późno, a ty dzisiaj jesteś strasznie oschła więc idę, ale jeszcze wrócę spokojnie. - podszedł do mnie i przytulił i zaczął szeptać do ucha.
- Na razie próbuje cię rozgryź, a kiedy mi się uda  chciałbym abyś została  moją jedyną dziewczyną na zawsze. - po tym zdaniu odsunął się i zszedł po drabinie, którą Matt najwidoczniej zostawił w ogrodzie. Zamknęłam okno i położyłam się. W mojej głowie cały czas słyszałam słowa "Na razie próbuje cię rozgryź, a kiedy mi się uda  chciałbym abyś została  moją jedyną dziewczyną na zawsze."
Piękne słowa od osoby której w ogóle nie znam.
***
Napisałem jej później tylko krótkiego SMS-a "Będę jutro czekać pod szkołą. Mam niespodziankę."
Teraz już wiem co to znaczy się zakochać.
__________________
Dawno nic nowego nie było.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. 
Kontakt: @badrebellious





21.02.2015

Rozdział 4

Każdy komentarz i obserwacja to dla mnie motywacja! :) 
Tak więc wyjechałam. Wróciłam znowu do Londynu. Pedagog odnalazła moją ciotkę, która jest strasznie podobna do mamy i jest także bardzo kochaną osobą. Oczywiście przed moim wyjazdem rozmawiałam jeszcze z Calum'em, ponieważ cały czas do mnie dzwonił i kilka razy przychodził pod mój dom. Powiedziałam mu tylko, że nie chcę z nim rozmawiać on oczywiście cały czas mnie przepraszał i mówił, że nawet jeśli wyjadę i tak mnie znajdzie. Bałam się cholernie, że mnie znajdzie.
- Jakieś plany na dziś Mia? - zapytała mnie ciocia
- Taylor organizuje dziś imprezkę....- chciałam zapyta się ciotki czy mogę wyjść, ale ona nie dała mi dokończyć
- Jasne! W twoim wieku też chodziłam na imprezki. Tylko pamiętaj nie wypij za dużo! - uśmiechnęłam się
- Oczywiście ciociu! - poszłam do swojego pokoju i zaczęłam przygotowywać się na imprezę. Po przyjeździe z Sydney strasznie zaprzyjaźniłam się z taką Taylor i jej paczką. Są naprawdę zabawni i bardzo mili. Rodzice Taylor wyjechali i zostawili jej cały dom, więc zorganizowała imprezę.
Gotowa zeszłam do kuchni porozmawiałam chwilę z ciocią i poszłam do Taylor. Była godzina 20.15 kiedy pojawiłam się pod drzwiami Taylor.
- Mia! Jednak przyszłaś - podeszła do mnie bliżej żeby szepnąć mi na ucho - Eric się o ciebie pytał. - Eric to kolega Taylor. Podobno mu się podobam, ale niestety on nie jest w moim typie nie lubię strasznie bogatych dzieciaków.
- Serio? On się chyba nigdy nie odczepi - zdjęłam kurtkę i weszłam za Taylor do salonu.
- Patrzcie kto do nas zawitał. - wszyscy się ucieszyli, że przyszłam. Poczułam się bardzo kochana. Dostałam kieliszek wina i rozmawiałam na początku Taylor, a potem podszedł do mnie Eric.
- Hej Mia. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha
- Hej Eric
- Jak się bawisz?
- Dobrze - zaczął się do mnie zbliżać i właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam go i wyszłam na chwilę żeby odebrać.
- Halo?
- Hej złotko  - zdziwiłam się. Po przyjeździe do Londynu zmieniłam numer telefonu, a on jednak mnie znalazł.
- Skąd masz mój numer? - powiedziałam poważnym głosem
- Nie cieszysz się, że dzwonię? - w jego głosie wyczułam jakby był pijany
- Niezbyt mówiłam ci, że nie chcę z tobą rozmawiać.
- Oh Mia. Ja cię kocham i powiedziałem ci, że tak łatwo nie odpuszczę. Jestem w Londynie i już prawię cię mam. - powiedział i się rozłączył. To nie możliwe on tu jest. On...Rozpłakałam się. Nie miałam siły. Jeżeli mnie znajdzie to będzie koniec.
- Mia. Wszystko w porządku? - zapytał mnie Eric.
- Tak - uśmiechnęłam się przez łzy
- Jakoś mi się nie wydaje. - zaczął ścierać moje łzy kciukiem. Nagle ktoś go odepchnął i Eric poleciał na drzwi wejściowe,
- Odwal się od niej! - wiedziałam! To był Calum.
- Calum idioto co ty wyrabiasz? - krzyczałam
- Wróciłem po ciebie - uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej
- Mia! Kto to jest? Zaraz zadzwonię na policję.
- Zamknij się debilu - krzyknął Calum. Wszyscy zaczęli się gromadzić wokół nas.
- Bo co? Pobijesz mnie? Zaraz ktoś zadzwoni po gliny i cię złapią. - wiedziałam, że to dobrze się nie skończy.
- Eric nie mów tak - powiedziałam - Nie rób tego
- Mia nie chcę cię widzieć idioto - wykrzyknął w stronę Caluma
- Przesadziłeś - i zaczęła się bójka wszyscy zaczęli krzyczeć, a ja z Taylor jako jedyne próbowałyśmy ich rozdzielić. Nagle pojawił się Luke z Kim!
- Kim! Luke! - ucieszyłam się, że ich widzę. Pomogli mi rozdzielić tych dwóch debili. Usłyszałam syreny policyjne.
- Zwijajmy się - krzyknął Luke do Caluma. Calum podszedł do mnie.
- Jeszcze się zobaczymy kochanie - powiedział i pocałował mnie w policzek nie zdążyłam zareagować, Potem wszystko działo się szybko. Niektórzy zdążyli uciec, ale mnie, Taylor i Erica wzięli na komisariat. Eric opisywał jak wygląda dany chłopak i powiedział, że ja go znam. Oczywiście ja powiedziałam tylko, że znam go tylko z widzenia.
- Mia! Weź powiedz prawdę i nie kłam
- Eric zamknij ryj! Nie wtrącaj się - krzyczałam do niego w celi. Musieliśmy czekać, aż przyjadą po nas opiekunowie. Skończyło się na upomnieniu.
Dopiero kiedy dojeżdżaliśmy do domu ciotka się do mnie odezwała.
- Kiedy mama była w twoim wieku też często nasza mama, a twoja babcia musiała po nią jeździć na komisariat. Spokojnie nie mam urazy, ale proszę uważaj.
- Dziękuję ci ciociu za wszystko
Przyjechałyśmy do domu. Od razu poszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Kiedy już prawie zasypiałam dostałam SMS-a
''Przepraszam Cię Mia. C." Odpisałam "Daj mi spokój" i poszłam spać.
Obudziłam się kolejnego dnia około godziny 12.00.Zeszłam zaspana na dół.
- Hej ciociu.
- Hej Mia. Może śniadanko? - podała mi kanapki z pomidorem
- Z chęcią. - zaczęłam zajadać się kanapką - A ty nie w pracy?
- Idę dopiero na 16.00 będę w domu około 00.00, Wybierasz się gdzieś?
- Nie, Dziś stawiam na naukę. - A właśnie! Po powrocie z Sydney postanowiłam udać się na 2 letnie studia, W szkole średniej uczyłam się dobrze, więc nie miałam problemu z dostaniem się na studia. Muszę nadrobić materiał, ale na razie jakoś daję radę.
- To dobrze. - uśmiechnęła się
Cały dzień spędziłam z nosem w książkach. Około godziny 20.00 zrobiłam sobie kolację. Nalewałam sobie herbaty gdy nagle zadzwonił mój telefon.
- Panna Mia? Zna pani Kylie Night?
- To moja ciotka.
- Proszę panią niech pani szybko przyjedzie do szpitala st.Johna
- Już jadę - zdenerwowana zamknęłam drzwi domu i zaczęłam biegnąć do najbliższego przystanku jednakże żaden autobus teraz nie jechał. Próbowałam zatrzymać taksówkę, samochody. W końcu jakiś kierowca audi zatrzymał się. Otworzył drzwi.
- Witaj Mia. - znowu natknęłam się na Caluma
- Zawieź mnie do szpitala st.John
- Zawiozę cię jeżeli pozwolisz mi ze sobą spotkać?
- Nie ma mowy.
- W takim razie czekaj dalej
- Oh no dobra - weszłam do samochodu i Calum szybko podjechał pod szpital.
-Szukam Kylie Night
- 2 piętro - szybko pobiegłam na drugie piętro i spotkałam lekarza po drodze.
- Panno Mio niech pani usiądzie. Pani ciotka miała wypadek samochodowy. Jest w stanie krytycznym - i znowu moje życie straciło sens
_______________________________
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 
Zachęcam do komentowania, obserwowania
Jeżeli chcesz być informowany napisz do mnie na tt @badrebellious 

Obserwatorzy

CREATED BY
XASHEWX