- Halo proszę pani jesteśmy już na miejscu. Proszę wstać - obudziła mnie niska blondynka. Ten lot jakoś tak szybko przeleciał, ale nie mogę narzekać przy najmniej się wyspałam. Wyszłam z samolotu i poczułam promienie słoneczne na każdej części mego ciała.Sydney. To tu zamierzam spędzić swój czas, ale tak jak sobie przyrzekłam daję sobie tylko miesiąc. Zrzuciłam z siebie koszulę i zostałam w czarnej koszulce. Koszulę schowałam do mojego niezawodnego czarnego plecaka z naszywkami i wyciągnęłam okulary przeciw słoneczne. Włosy spięłam w luźny kok i biorąc torbę podróżną wyszłam z lotniska. Udało mi się zatrzymać taksówkę i poprosiłam aby zawiozła mnie pod adres gdzie miałam zacząć nowe życie.
Okolica gdzie miałam mieszkać wydawała się spokojna. W okół tylko kilka sklepów i same domki. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Dojechaliśmy do malutkiego domku. Grzecznie zapłaciłam i podziękowałam kierowcy. Tu miałam zacząć swoje nowe życie.W malutkim domku bez nikogo, sama. Zauważyłam, że w internecie domek wydawał się większy, ale przestrzeń w końcu nie jest ważna bo z nikim nie muszę się dzielić. Na schodach, które prowadziły do wejścia siedział mężczyzna koło czterdziestki.
- Dzień dobry panno Mio - wstał i podał mi z grzeczności rękę uścisnęłam ją i powiedziałam
- Dzień dobry panu.
- Tutaj ma pani kluczę i umowę do podpisania. - podał mi srebrne klucze oraz papierek z długopisem. Przejrzałam czy nie ma żadnych drobnych druczków i podpisałam. - Mam nadzieję, że będzie się miło mieszkać. - uśmiechnęłam się
- Też mam taką nadzieję - opowiedziałam i poszłam otworzyć mój mały domek. Gdyby nie śmierć mamy nie musiałabym tu wyjechać, ale po jej śmierci cały majątek naszej rodziny przypadł na mnie i mogłam sobie pozwolić na wyjazd, którego nikt się nie spodziewał. Teraz wszyscy z pewnością mnie szukają. Liczę na to, że mnie szybko nie znajdą. Rozejrzałam się po domku. Wydawał się przytulny. Cały był koloru białego. Po prawej stronie od wejścia był malutki salon z balkonem. W salonie była stara sofa i telewizor także dość stary Był także mały regał. Po lewej stronie wejścia była kuchnia. Kiedy rozejrzałam się już po parterze weszłam na piętro. U góry na środku było wielkie okrągłe okno z witrażem. Po lewej stronie dwa pokoje, a po prawej łazienka. Wzięłam moją torbę podróżną i rzuciłam ją na łóżko. Zaczęłam się rozpakowywać, ale po jakiś pięciu minutach znudziło mi się. I postanowiłam pójść do sklepu żeby zakupić jakieś rzeczy do jedzenia.
***
- Gdzie ty do cholery jesteś akcja zaraz jest pacanie! - krzyczał mi do telefonu.
- Słuchaj idioto jak na razie to ja ci płacę, więc wyrażaj się i napisałem wczoraj SMS-a, że mnie nie będzie na akcji! Dacie sobie radę beze mnie w końcu to tylko bank.
- Oby. Bo jak nie damy to osobiście cię zabije! - rozłączył się.
- Sukinsyn - powiedziałem pod nosem
***
Okolica wydawała się cicha. To może dlatego, że mieszkałam na wzgórz i praktycznie wszystko co głośne działo się trochę dalej. Zakupiłam kilka rzeczy bez których nie mogłam się obejść. Po drodze wstąpiłam jeszcze na chwilę do banku, aby wypłacić pieniądze. Miałam kartę mamy i swoją w sumie trochę kasiory miałam. Zaczęłam wypłacać pieniądze kiedy nagle usłyszałam głośny pisk opon i wparowanie trzech facetów do środka banku.
- Wszyscy na ziemię! - wystraszyłam się, ale szybko położyłam na ziemię. Mama kiedy byłam mała uczyła mnie jak zachowywać się w takich sytuacjach. Słyszałam kilka strzałów.
- Gdzie sejf? - powiedział, a raczej wykrzyknął jeden z nich. Dziewczyna wykrzyknęła, że przy wejściu, a akurat ja musiałam być przy tym wejściu. Jeden z tych debili krzyknął na mnie, że mam się przesunąć, więc szybko to zrobiłam i teraz leżałam przy ścianie.
Nagle usłyszałam kolejny pisk opon i kroki.
- Daliście radę?
- Szefie oczywiście, że tak!
- Nie było żadnych problemów
- To po cholerę rano do mnie dzwoniliście?!
- Baliśmy się, że się nie uda
- Dobra bierzcie kasę. - znowu usłyszałam kroki i nagły ból w nodze. Chyba mnie nadepnął. Oczywiście krzyknęłam trochę bo mnie to zabolało.
- Wstań! - powiedział. Zrobiłam to co kazał. Patrzył na mnie jak na jakiś święty obrazek. Dziwnie się czułam. Widziałam tylko jego ciemne oczy. Cały był ubrany na czarno i miał kominiarkę. Chciał mnie chyba dotknąć
- Policja już jedzie uciekajmy!
- Mam nadzieję, że to nie ty zadzwoniłaś po policję złotko - powiedział i uderzył mnie w policzek. Zabolało. Nawet bardzo.
Odjechali z piskiem opon, a na miejscu pojawiła się policja.
- Hej dziewczyno nic ci nie jest? - zapytała mnie jakaś szatynka w okularach
- Trzymam się - powiedziałam i dotknęłam policzka. Poczułam krew.
- Lekkie przecięcie. Choć pomogę ci. - udałam się za kobietą. Poszłyśmy na zaplecze banku. Tam polała moją ranę wodą utlenioną i dała wacik abym miała czymś zatrzymać krwawienie.
- Nie widziałam cię tu nigdy
- Pewnie dlatego, że dopiero co tu przyjechałam
- Jak się nazywasz?
- Mia, a pani?
- Oh żadna pani! Po prostu Emma. Pracuję tu niedaleko w bibliotece.
- Miło poznać, ale na mnie już czas. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - kobieta wydawała się naprawdę miła. Zabrałam swoje porozrzucane torby i kartę. Przy wejściu zatrzymał mnie policjant i poprosił o zeznania. Powiedziałam prawdę. Bo i tak za dużo nie wiedziałam. I poszłam do domu. Policzek trochę mnie bolał, ale nie z takim rzeczami już sobie dawałam rady. Była godzina 17.35 kiedy wróciłam. Zrobiłam sobie naleśnika i puściłam ten stary telewizor. Myślałam na początku, że nie zadziała. Akurat włączyłam na wiadomości.
"Dziś na obrzeżach Sydney doszło do obrabowania banku. Nikt nie ucierpiał. Wszyscy stawiają, że była to znowu słynna szajka, ale pewności nie ma"
Słynna szajka powiada. Zawsze ciągnęło mnie do złych chłopców, ale to byłaby już przesada. Mimo to dalej zastanawiałam się kim był ten chłopak, który mnie uderzył.
***
- Panowie dziś wypłata - powiedziałem i dałem każdemu po pewnej puli banknotów.
- Jak usłyszałem syreny myślałem, że już jesteśmy straceni
- Ze mną nigdy nie będziecie straceni
- No, no szajko nieźle wam poszło
- Myślałem, że nie przyjdziesz Black.
- Jakbym mógł zostawić was w potrzebie.
- Jakbyś nie wiedział dajemy sobie radę.
- Nie zapominaj Hood, że dalej jestem twoim szefem.
- Nie zapomniałem Black, bo cały czas mi przypominasz - powiedziałem i zapaliłem papierosa.
- Słuchaj damski bokserze. Ogarnij dupę i skończ zachowywać się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy.
- Uderzyłem tą dziewczynę bo wlazła mi pod nogi i patrzyła się na mnie jak na idiotę
- Mimo to i tak nie powinieneś jej uderzyć Hood.
- Dajcie mi wszyscy spokój. I jak jesteście tacy dobrzy to radźcie sobie sami - powiedziałem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
***
Godzina 9.30, kolejnego dnia
Wyspana i pojedzona siedziałam na sofie przeglądając tv.Postanowiłam się udać na spacer. Szłam wolno. Zatrzymałam się przed drzwiami biblioteki. Na drzwiach pisało. Przyjmę do pracy. Tak właściwie to powinnam szukać pracy, a nie spędzić ten "ostatni" miesiąc na siedzeniu na sofie.
Weszłam i już od progu witała mnie Emma.
- Miło, że tu zawitałaś.
- Wiesz zauważyłam, że szukacie kogoś do pracy.
- Tak
- Do kogo mam się udać?
- Do mnie! Ja jestem szefową tej biblioteki i jeszcze kilku w centrum Sydney.
- Potrzebujesz jakieś dokumenty?
- Tylko dowód.
- Aktualnie nie mam przy sobie to może pójdę po niego.
- Nie musisz na razie zapoznaj się ze wszystkim i jutro mi go doniesiesz, a ja tym czasem pojadę tylko na chwilę do centrum dobrze?
- Jasne. Postaram się niczego nie zniszczyć. - Emma poszła, a ja zaczęłam przeglądać książki. Niektóre miały takie piękne okładki. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na krześle przy oknie. Nagle pod bibliotekę podjechało czarne ferrari, a z niego wyszedł bardzo przystojny chłopak, a co najgorsze zmierzał w stronę biblioteki. Szybko zeszłam ze krzesła i zaczęłam niby przeglądać jakieś książki.
- Dzień dobry. Jest tu ktoś?
- Tutaj - krzyknęłam. Chłopak w ciągu jakiś 5 sekund znalazł się obok mnie.
- Witaj
- Dzień dobry
- Po co tak oficjalnie może być cześć w końcu chyba jesteśmy w tym samym wieku, a więc Cześć! - powiedział i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Zapomniałam, że trzymam książki i podając mu dłoń wszystkie upuściłam.
- Ale ze mnie niezdara!
- Spokojnie. - podniósł książki i podał mi je.
- Co byś chciał?
- Ciebie. - dziwnie się na niego spojrzałam - znaczy książkę chciałem wypożyczyć o nazwie "Ciebie" - Zaraz sprawdzę w komputerze czy jest dostępna. - podeszłam do komputera i wpisałam nazwę.
- Niestety nie mamy
- Szkoda. Tak w ogóle jak masz na imię?
- Mia
- Ja Calum. Miło mi cię poznać.
- Wzajemnie
- Coś ci się stało w policzek? - dotknęłam policzka ręką i znowu poczułam krew.
- wczoraj był najazd na bank i ucierpiałam bo jakiś palant mnie uderzył!
- Skąd wiesz, że to palant?
- Kto normalny bije kobiety?! - Calum trochę się zdenerwował i zrzucił wszystkie czasopisma, które leżały blisko. Przestraszyłam się
- Bardzo cię przepraszam, ale muszę już jechać.- powiedział zdenerwowanym głosem. Wyszedł z biblioteki i szybkim krokiem udał się do samochodu i odjechał.
Nie wiedziałam co o nim myśleć.
Namieszał mi w głowie i odszedł.
Tak po prostu.
_____________________________
Kochani.
Na samym początku bardzo dziękuję za komentarze pod prologiem.
Dla mnie to wielka motywacja.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał.
Liczę na szczere opinie.
Kontakt ze mną: @badrebellious
kocham was!
Możecie też pisać na tt #HCMLfanfiction :)
Będzie bardzo miło.
co mogę napisać? genialny rozdział! chcę więcej ♥
OdpowiedzUsuńdzięki kochanie ♥
UsuńGenialne, z resztą jak zawsze Twoje opowiadania ♥
OdpowiedzUsuńdzięki!
UsuńSupcio ^^ Akcja zaczyna się rozkręcać ;D
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next *-*
Weny ;*
Chce już nowy rozdział I weny życzę kochanie 😍
OdpowiedzUsuńChce już nowy rozdział I weny życzę kochanie 😍
OdpowiedzUsuńOchhh domek w Sydney, też takiiiii chce :(
OdpowiedzUsuńi co ja mam napisać? Opowiadanie genialne <3 strasznie długi, ale jak się wciągniesz to przeczytasz cały!
/@acciomycrush
jeju piszesz cudownie
OdpowiedzUsuń